Czas na post z serii ulubionych, mało produktów, bo i mało nowości kosmetycznych.
Na pierwszy ogień, cudeńko z Celi - balsamo-pomadka, numer 511. Bardzo podoba mi się konsystencja, forma, i wygląd na ustach. Nic dodać nic ująć:))
Drugim produktem, którego działanie mi się bardzo spodobało jest maseczka do twarzy z Himalaya - ma mocny, ziołowy zapach, zastyga na twarzy, ale bardzo ładnie działa na pory i na podrażnienie na twarzy. Używana po peelingu daje świetne efekty. Minusem może być trudność w zmyciu jej gdy zastygnie, ale jeśli użyjemy do tego celu gąbeczki z Callypso to nie ma tragedii i idzie naprawdę szybko.
Mało ulubieńców w tym miesiącu. No, ale są to moje perełki. Pozdrawiam Was serdecznie
M.
Skusiłam się na tą maseczkę i też się z nią polubiłam ;) Traszkę mnie szczypie w buzie po aplikacji,ale nie podrażnia mi buzi.Pomadkę z celi mam,ale inny kolor.Także ją bardzo lubię ma śliczny zapach i świetną konsystencje która u mnie lepiej sprawuje się zimą niż latem.
OdpowiedzUsuńPokaż na ustach ten odcień Celii :) To chyba taki odcień jakiego ostatnio szukałam :D
OdpowiedzUsuńkolorek ładny, mam jedną Celię, ale odcień mi nie pasuje
OdpowiedzUsuńja także lubię te gąbeczki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą maseczką. ;)
OdpowiedzUsuńGąbeczka wygląda na zdjęciu jak kromka chleba :D Ja to mam skojarzenia;P
OdpowiedzUsuńCiekawa ta maseczka :)
ja też lubię Celię:)
OdpowiedzUsuń