Na blogu nie poruszam za bardzo kwestii eyelinerów, a przecież sama sięgam po nie od około 5 lat. Stwierdziłam, że chcę podzielić się z Wami moimi doświadczeniami odnośnie tych eyelinerów, które do tej pory "przerobiłam".
W tym poście z pewnością nie przeczytacie o poradach w stylu "malowanie kreski- krok po kroku", ja nie czuję się mistrzem w tym temacie i nadal pomimo tego, iż maluję kreski bardzo długo, niemalże codziennie mam z tym problem. Raz wychodzą lepiej, czasami natomiast muszę nad nimi popracować, by uzyskać zadowalający mnie efekt.
Pierwszym eyelinerem jaki pamiętam, jest eyeliner w kałamarzu z Eveline. Pamiętam, że liner ten był bardzo czarny w swoim kolorze oraz miał cienki precyzyjny pędzelek.
Dalej w drugiej klasie liceum zachciało mi się innego linera i kupiłam z Avonu, eyeliner czarny z drobinkami, który był również w kałamarzu i wyglądał na szarość z drobinkami, nie wspomnijąc o tym, że był totalnie słabo napigmentowany, i do namalowania ładnej kreski trzeba było koło 3-4 warstw.
Później pamiętam tani jak barszcz (okolo 5 zł) eyeliner z Miss Sporty, również z pędzelkiem, liner precyzyjny, trochę za wodnisty, z średnio ładną czernią i bardzo kiepską trwałością.
Najlepszym odkryciem wśród eyelinerów jest mój hit od wielu lat, liner żelowy z Essence, w podstawowym kolorze czarnym. Mam drugie opakowanie i kiedy chce postawić na perfekcyjną czerń, nie do zdarcia, nie do rozmazania - wybieram ten produkt. Fakt, że na początku musiałam nauczyć się jego aplikacji, był to totalnie odmienny kosmetyk niż poprzednie, ale to jak prezentuje się na oku wynagradza nawet ciężkie zmywanie go.
Minusem może być to, że do aplikacji potrzeba czystego pędzelka, dlaczego czystego? A no, bo jeśli zostawimy nasz pędzel z poprzedniego używania to liner zastyga i bardzo ciężko jest namalować ładną kreskę.
Kolejnym produktem jaki używam nadal, kiedy zależy mi na nieco łatwiejszym zmyciu z oka, kiedy nie chcę mieć idealnej kreski, tylko nieco roztartą wybieram kredkę z Avonu Supershock, zużyłam wiele tych kredek i nie tylko ja jestem ich zwolenniczką- moja mama ma ich chyba z 6 w różnych kolorach. W każdym razie kredki sprawdzają się świetnie, nakładam ją bezpośrednio z opakowania a później delikatnie rozcieram pędzelkiem.
Zimą skusiłam się na pisak od Golden Rose, bardzo zachwalany za precyzyjny aplikator, który rzeczywiście był ok, ale sam kolor eyelinera mi tak do końca nie odpowiadał. (Recenzja). Ja swój oddałam, warto było go wypróbować.
Wisienką na torcie jest całkiem niedawne odkrycie, kolejny raz dzięki Agnieszce (nissiax83), czyli malowanie kreski za pomocą czarnego cienia, na mokro. Zdecydowanie jest to najłatwiejsza forma aplikowania cienia jako eyelinera. Dodatkowo nic się nie marze, nie odbija i czerń jest genialna! Ja używam czerni ze Sleeka i pędzelka z Essence, taki duet to po prostu bajka. Nigdy nie udawało mi się namalować tak szybko i tak ładnych kresek, polecam Wam chyba najbardziej ten sposób;)
Ostatnim eyelinerem, nie czarnym i jedynym jaki mam jest eyeliner z Catrice (recenzja). Dobrze się spisuje, nie marze się, długo utrzymuje. Mam go od roku a jego formuła nadal jest taka jak w dniu zakupu. Idealnie sprawdza się do jesienno-zimowych makijaży.
I to na tyle z mojego eyelinerowego doświadczenia. Jestem ciekawa jakich wy linerów używałyście do tej pory i które z nich wspominacie najmilej;)
M.
kredki supershock są świetne. :) ja lubę eyeliner z wibo, a teraz rozglądam się za czymś nowym. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam eyeliner z Essence!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam eyeliner z essence ;)
OdpowiedzUsuń